wtorek, 31 grudnia 2013

Refleksja o publicystyce okołorpgowej i nie tylko (Karnawał Blogowy #50 Publicystyka)




Adriano Kuc zarzucił temat na okrągłą, rocznicową, pięćdziesiątą edycję Karnawału Blogowego. Tym razem na celowniku blogerów jest temat dość nietypowy. Mowa bowiem o publicystyce około RPG'owej.

W propozycji tematu padło kilka pytań. Zasadniczo moją uwagę zwróciło w sposób szczególny tylko jedno? Czy po coś komuś taka publicystyka jest potrzebna.


Otóż po pierwsze sama popularność KB w polskiej blogosferze, jak i w tej zachodnioeuropejskiej świadczy, że taka publicystyka jest poczytna. Wpasowuje się też w zjawisko recyklingu kulturowego. Odzyskujemy niejako elementy istniejących instytucji kulturowych i tworzymy z nich nową jakość. Bazując na aspektach gier fabularnych sensu stricto (czyli tego jak postrzega je osoba niewtajemniczona) – sesji, kostek, książek, kart postaci itp. wchodzimy na poziom bardziej ogólny. Refleksje nie są zatem tylko poradnikami prowadzenia sesji, czy jakimiś innymi bardzo konkretnymi materiałami (przychodzi mi tu na myśl np. opis potwora, czy magicznej broni). Wzbijają się na bardziej holistyczny poziom, na którym mówimy już ogólnie o społeczności RPGowców.

Tak odzyskana kultura ma swoją specyfikę. Po pierwsze zakrawa o różne pokrewne dziedziny. Historia, psychologia, dziennikarstwo, literatura to tylko wybrane z nich. Po drugie jest pisana innym językiem. W moim odczuciu bardziej przystępnym dla zwykłego człowieka (tego tzw „niewtajemniczonego”). Wreszcie ta kultura stanowi pole kreatywnej dyskusji. Sprzyja temu forma w jakiej jest tworzona. Każdy pod tekstem może wyrazić swoją opinię w postaci komentarza. Stąd też jej kolejna cecha – płynność. Kształt tej publicystyki nie jest określony. Zmienia się w czasie, wchłaniając osobiste style osób ją tworzących i odbierających. Można by ją przyrównać do jakiegoś maga, który łączy ze sobą różne istoty tworząc hybrydę. W tym chyba jej największy urok – że każdy pojmuje ją na swój sposób, rzeźbi i modyfikuje, ciągle dążąc do jakiegoś określonego, ale nieznanego celu.

Drugim pytaniem było o czym ta publicystyka ma być?

Niektórzy powiedzą, że zasób tematów się wyczerpał. Przecież jak śpiewała Maryla Rodowicz to już było i nie wróci więcej. Prawda,, nie ma sensu wracać do oklepanych tematów, które już były. Zmieniają się jednak gracze (można chyba już mówić o pokoleniach graczy, bowiem są gracze, którzy zaczynali przygodę z RPGami kiedy mnie nie było jeszcze na świecie, a mam wiosen dwadzieścia dwie), zmieniają się systemy (stare mają swoje nowe edycje, mnożą się nowe, w tym autorskie), zmieniają się technologie używane w grach. Słowem pantha rei, jak mawiali filozofowie. Całość miesza się w tyglu, z którego nie raz, nie dwa wylatują w wybuchowej atmosferze twory nowatorskie i zaskakujące oryginalnością. Podróż między planami publicystycznych wizji tematyki póki co nie ma swojego końca.

Pozostaje więc chyba zadać ostatnie pytanie (ode mnie) quo vadis publicystyko?

W moim odczuciu publicystyka zmierza przede wszystkim ku samodoskonaleniu. Oprócz tego pozwala w ciekawy sposób przyjrzeć się dynamicznej społeczności RPGowych maniaków od innej strony niż z punktu widzenia uczestnika pojedynczych sesji. Pozwala porównać własne doświadczenia z innymi, często w dość krytyczny sposób.

Wreszcie na koniec jest ona źródłem rozrywki, oderwania się od codzienności. Zmusza też do myślenia i refleksji nad postrzeganiem rzeczywistości. Jest więc dobrą alternatywą dla medialnej papki, jaką często jesteśmy karmieni. I to alternatywą przyjemną.

Obrazek nagłówka podkradłem  Scottowi Gustaffsonowi ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz